Strony

piątek, 27 czerwca 2014

Chapter 5

W sobotni poranek miałam inne plany, ale oczywiście Lauren dała kod zielony. "Mam randkę. Nie wiem co ubrać"
Ma bardzo dużo ubrań, więc teraz także problem co założyć. Pokazała mi różne sukienki. Wiem jedynie, że zjedzą kolacje. Pewnie w jakiejś restauracji. 
– A może ta brzoskwiniowa? Ta z wycięciem na plecach?
Z szafy wyjęła sukienkę o której mówiłam.
– I do tego czarne balerinki – zachwycona przyłożyła materiał do ciała – Jesteś genialna Megan.
Zwycięsko uśmiechnęłam się. Nie codziennie można dostać pochwałę od blondynki. Tym bardziej jeśli chodzi o strój. 
– Mogę już iść? Jest głodna.
– Spadaj już.
Wyszłam z pokoju, a następnie weszłam do kuchni. Nie miałam ochoty na jakieś wytwory.  Byłam w swojej słodkiej piżamce w krowy z miską płatek przed telewizorem. Przypomniały mi się wcześniejsze lata. W rodzinnym domu często spędzałam tak sobotnie poranki. Zmieniło się to kiedy skończyłam osiemnaście lat. Nie miałam ochy,aby wstać i odnieść miskę, więc położyłam na stoliku do kawy.
Przełączyłam na TLC, bo w tym momencie leciał Gordon. 
– Znów tego kucharzyne oglądasz? 
Do pokoju wparowała Lauren w szlafroku.
– Najlepszego kucharza. Chciałabym zjeść coś w jego restauracji. 
– I wydać mnóstwo pieniędzy na jeden posiłek. Ale gdy mama była to powiedział, że ozór w sosie koperkowym jej nie smakował.
Eh no tak. Jej rodzinę na to stać. Nie chciałabym zjeść ozora, ale jakiś smakowity posiłek. Może deser. Przystawkę.
– Co dzisiaj gotuje?
– Homara w sosie holenderskim.
Więcej już żadna z nas nie odezwał się. Jedynie telewizor grał. 
Gdy program skończył się było już przed dwunastą. Trzeba było zrobić obiad, ale ani ja, ani Lauren nie chciało się wstawać. Dlatego teraz blondynka siedziała z telefonem przy uchu i zamawiała obiad z pobliskiej restauracji. Po trzech kwadransach przyjechał nasz obiad - makaron z serem. Usiadłyśmy przy stole i w milczeniu zjedliśmy smakowity posiłek. Przez cały dzisiejszy dzień byłam jakaś nieswoja. Może spacer mi pomoże? Jest dzisiaj chłodno, ale to powinno odświeżyć mój umysł. Sheryl zmyła naczynia, a ja w tym czasie poszłam ubrać się. Czarne rurki, bluza oraz adidasy były idealne na spacer. 
– Lauren – zawołałam z przedpokoju – Idę na spacer.
– Dobrze.
Wyszłam i schodami zeszłam na dół. Poczułam na twarzy chłodny wiatr kiedy znalazłam się już na dworze. 
Wolnym tempem skierowałam się do parku. Miał wielką ochotę, aby usiąść na ławce na przeciwko jeziorka, gdzie kaczki pływają. Moja ulubiona ławka była zajęta przez parę staruszków, dlatego też usiadłam pod drzewem, tak, aby patrzeć na wodę.
Próbowałam oczyścić umysł. Zapomnieć o wszystkim co zdarzyło się przez ostatni tydzień. Zayn chyba sobie mnie odpuścił. Anonim, który pisał do mnie także dał sobie spokój.
Siedział tak, dopóki nie poczułam jak coś miękkiego ociera się o moją nogę. Po chwili usłyszałam także mruczenie. Spojrzałam w tamtym kierunku i z uśmiechem na ustach wzięłam małego kotka na ręce, żeby po chwili usadzić na brzuchu.
– Cześć kiciuś.
Podrapałam czarnego kiciusia za uchem. Od razu pochylił główkę w stronę dłoni.
– Gdzie masz mamusie?
Na pewno ci odpowie. Mentalnie uderzyłam się głowę. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie zauważyłam innego kota. Został pewnie odrzucony przez matkę, bądź ta zdechła. 
Kotek patrzał na mnie swoimi przenikliwymi żółtymi oczami, a ja nawet na moment nie chciałam odwrócić wzroku. Słyszałam, że właśnie w ten sposób można zdobyć zaufanie zwierzęcia.
Siedziałam tutaj jeszcze około dwóch godzin, aż wreszcie, oczywiście z kotem, wróciłam do domu. Po drodze wstąpiłam jeszcze do sklepu. 
Gdy weszłam do domu, Lauren właśnie miała wychodzić. Życzyłam jej szczęścia na randce. Oczywiście ze zdziwieniem spojrzała na zwierze.
– Mleczko z chlebem? – zapytałam, a kot wtedy oblizał się. 
To było mega słodkie.
Podgrzałam mleczko, które wlałam do miseczki. Chleb pokruszyłam, aby nie zadławił się i wrzuciłam także do miski.
Z zaciekawieniem przyglądałam się jak wszystko zjada i wypija. Powędrowałam do salonu, ale gdy już usiadłam, ktoś złapał mnie za włosy i pociągnął w górę. Krzyknęłam z przerażenia i bólu.
– Wiesz kotek kim jestem?
Zayn.
Milczałam. Byłam strasznie wystraszona.
– Nie ładnie zachowałaś się uciekając mi.
Odwrócił mnie w swoją stronę. 
– Moja przyjaciółka skapnie się jak nie będzie mnie w domu. Zadzwoni na p-policję – powiedziałam.
– Wiem słońce. 
Puścił mnie i co mnie zdziwiło, pogłaskał po policzku. Ha. Po chwili uderzył mnie. Siła była tak duża, że upadłam na podłogę o mało nie uderzając głową o stolik.
– Myślałaś, że ujdzie ci to płazem? Jeszcze wrócę tutaj.
I wyszedł. Zostawił mnie w spokoju. Podniosłam się i przyłożyłam dłoń do obolałego policzka i mimo bólu wciąż trzymałam tak dłoń. Po chwili z moich oczu popłynęły ciepłe łzy. Rozebrałam się i położyłam do łóżka. Znów będę się bała. On mnie znalazł. Wie gdzie mieszkam. Wróci tutaj. 
Zapłakana oraz zmęczona zasnęłam.


Siedziałam na kanapie z kotem i laptopem mojej przyjaciółki, gdy do domu weszła roześmiana blondynka. I to nie sama. Była z przystojnym facetem.
– Megan. Poznaj Chrisa.
Wstałam i podałam mu rękę. 
– To jest ten o którym mówiłaś jaki to jest seksowny.
Lauren zaczerwieniła się, gdy Chris zarechotał. Wiedziałam, że tak zareaguje.
– Może zrobisz nam kawy? – zapytała.
– Ile cukru? – zwróciłam się do mężczyzny.
– Dwie płaskie.
Po wejściu do kuchni od razu wstawiłam wodę i wyjęłam kubki. Wsypałam kawę oraz cukier i zalałam. Po wolnym krokiem zaniosłam gorącą kofeinę do salonu.
– Jak kotek nazywa się?
– Nie wiem jeszcze. Ale chyba nazwę go Coco.
– Coco?
– Coco – potwierdziłam.


Chris okazał się fajnym facetem. Moja przyjaciółka wyglądała na szczęśliwą. Może w końcu ustatkuje się?
Polubiłam go, ale Coco nie bardzo. Wyszedł z podrapanymi dłońmi. 
– Megan – do pokoju weszła Lau – Musimy chyba pogadać.
– Co się stało?
– Może ty mi powiesz? Czemu masz siniaka po twarzy?
Dotknęła miejsca w którym znajdował się ślad po Zaynie. Przykryłam go warstwą pudru, ale to chyba na nic.
– Wczoraj spadłam z kanapy i tak o to powstało.
Kolejny kłamstwo. Jest mi z tego powodu smutno. To okropne, że nie mogę powiedzieć mojej najlepszej przyjaciółce prawdy. Ale to nie dlatego, że jej nie ufam. Ja nie chcę, aby zamartwiała się. Nie wychodziła by nigdzie, lecz zostawała ze mną.
– Niezdara – zarechotała.
– I to jaka. Ale jak było na randce?
– Zorganizował kolacje w swoim apartamencie. Ugotował makaron z sosem serowo-ziołowym. Na deser było crème brulée. Po kolacji usiedliśmy z lampką wina na kanapie. A w nocy...
– Wiem już. Wiem – przerwałam.
Siedziałyśmy przez kolejne godzinę plotkując o różnych rzeczach. Dawno tak nie robiłyśmy. Bardzo mi tego brakowało. 





Widzieliście nowy szablon? 
Bardzo dziękuję Ingini
Jesteś wspaniała.
Pamiętajcie o wattpadzie. 
Mój instagram: perfhemo
Mój twitter: @luvlukex
Mój snapchat: perfhemo


Jeśli macie jakieś pytania to piszcie w komentarzu lub na tt.
Odpowiem w następnym poście.

15 komentarzy:

  1. Następny <33 rozdział :) pisz szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne <33 zapraszam do mnie : http://not-all-angels-are-beautiful.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny piszesz coraz lepiej tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pisz szybko coraz bardziej mi się to podoba czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww cuddo prosz szybko nexta <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty , boski , cudowny *,* kiedy następny? <33 ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak ogólnie to gratuluję, bo zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej info. u mnie http://od-przyjazni-domilosci.blogspot.com/2014/07/liebster-award-5.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział wspaniały ! ♥ Cudowny styl pisania- nic tylko zazdrościć ! ♥
    A po za tym uwielbiam opowiadania o Zaynie ! ♥ Nie mogę doczekac się kolejnego ! ♥♥♥ Wspaniały szablon ♥♥♥

    Zapraszam również w wolnej chwili do mnie. Mam nadzieję, że równiez wpadniesz i skomentujesz ♥ zapraszam serdecznie ♥ http://forbidden-feelings-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. EKSTRA! Cudownie piszesz i twoje rozdziały są najlepsze! Oby tak dalej! Czekam na Next! <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chciałaś napisać "tak" po hiszpańsku to pisze się "Sí", musi być i z akcentem, bo inaczej to wychodzi zupełnie inne słowo.

    OdpowiedzUsuń