poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Chapter 1

Przed klubem była ogromna kolejka. Weszłyśmy na przód, nie zwracając uwagi na marudzenia innych imprezowiczów. Wystarczy ładny uśmiech i wpuszczą nas od razu. Po przejściu bramki, poszłyśmy zamówić drinki, po czym wypiłyśmy je. Tak na początek trzeba trochę wypić, aby rozluźnić się. Kiedy rozejrzałam się po klubie, dostrzegłam przystojnego mężczyznę; ale to nie mnie przeszywał wzrokiem, a moją przyjaciółkę.
- Tam ten koleś się na ciebie patrzy - szturchnęłam Lauren, a później kiwnęłam głową w stronę, gdzie siedział mężczyzna - Idź do niego.
Przejrzała się w małym lusterku, które wyjęła z torebki, a następnie odeszła do niego. Wystawiła do niego dłoń i tak straciłam ich z oczy, bo poszli gdzieś. 

Wypiłam kolejne drinki, lecz dopiero po tym jak ruszyłam na parkiet poczułam, że jestem już lekko pijana. Poczułam przypływ odwagi, dlatego też zaczęłam tańczyć czekając, aż ktoś dołączy. Dopiero po kolejnej piosence ktoś odważył się tańczyć ze mną. Albo raczej ocierać się. Czemu? Bo położył swoje dłonie na moich biodrach i przyciągnął do siebie. Mimo że trzymał mnie mocno, to ja i tak odwróciłam się. Chwile potrzebowałam, aby rozpoznać w nim mężczyzne z kawiarni.
- To ty - powiedziałam.
- Hej piękna - powiedział tak jakby nie słyszał mnie. A może to i dobrze?
- Cz-cześć - plątał mi się język.
- Pięknie wyglądasz w tej sukience - szepnął, gdy mnie znów odwrócił. A może powiedział, a ja to odebrałam jako szept?
- To bez niej wyglądam źle? - zachichotałam nie wiadomo z czego. 
- Bez niej wyglądałabyś jeszcze lepiej kochanie.
Zamarłam. Za dużo wypiłam i muszę już wracać, bo skończy sie to źle.
Wyrwałam się z jego uścisku i poszłam szukać przyjaciółki. Znalazłam ją na jednej z kanap z wcześniejszym przystojniakiem. Poinformowałam, że wracam. Gdy tylko zaproponowała, że wróci ze mną, ja odmówiłam, bo wiedziałam iż dobrze się bawi. Wyszłam z klubu i wyjełam telefon z zamiarem zadzwonienia po taksówkę. 
- Podwieźć cię? - usłyszałam za sobą.
- Nie dziękuję. 
- O tej godzinie taksówki nie jeżdżą w takich okolicach.
Westchnęłam i gdy poczułam zmęczenie, zgodziłam się. Poprowadził mnie do swojego czarnego BMW. Otworzył mi drzwi i zamknął je po tym jak wsiadłam. Po chwili zasiadł na miejscu kierowcy. Odpalił samochód i wyjechał. Zdziwiło mnie, że nie zapytał sie gdzie mieszkam, więc mu powiedziałam. Miałam okazje przyjrzeć mu się z bliska. Pierwsze co mi się rzuciło w oczu to jego umięśnione ramie - nie tak jakby brał jakieś prochy wzmacniające. Następnie przeszłam do jego twarzy - kości policzkowe, duże oczy, rzęsy, które zazdrości nie jedna kobieta. Tak, jest przystojny i to bardzo. Był skupiony na drodze, a przynajmniej na takiego wyglądał. 
- Jesteśmy - odezwał się.
Wyszłam z auta i momentalnie zatrzymałam się.
- Ale to nie jest mój dom.
- Za to jest mój. 
Złapał mnie za przedramię i wciągnął do środka dużego domu. Strach ogarnął moim ciałem. Stałam jak wryta na korytarzu i czekałam... na niego. Przytulił sie do mnie od tyłu. Ale nie jak zakochana para to robi. On miał zamiar. Zaczął całować mnie po szyi. Jego lewa dłoń zjechała do krańca sukienki. Wiedziałam co chce zrobić. 
- Zostaw - szarpnęłam się.
Posłuchał? Wręcz przeciwnie. Popchnął mnie na ściane, przez co uderzyłam policzkiem w cegłe.
- Myślałaś, że o co mi chodzi? O ciebie? Chce twojego ciała - szepnął, a następnie przygryzł małżowinę uszną - A ty chcesz mojego.
- Nie chce. Zostaw mnie.
Podciągnął moją sukienke do góry. Jego dłoń przejechała przez uda, aż do moich miejsc intymnych.
- Mokra. Wciąż jesteś pewna tego, że nie chcesz?
Próbowałam opanować się, ale nie mogę. To ciało reaguje, nie mam nad tym władzy.
- Zostaw mnie - szarpałam się. 
Miałam ograniczone ruchy, bo mężczyzna przyciskał mnie do ściany, a nadgarstki trzymał mi nad głową. Szarpałam i szamotałam się byleby nie udało mu sie odsunąć moich majtek. 
- Kurwa.
Tak. Właśnie telefon ciemnowłosego uratował mnie. Mężczyzna odebrał, dzięki czemu miałam możliwość poprawienia sukienki. 
- Niall... W domu... Tak... Właśnie teraz mi przerwałeś idioto... Porozmawiamy jutro.
Rozłączył sie. Widząc, że patrzy na mnie, zrobiłam kilka kroków w bok, aby zwiększyć dystans między nami.
- Odwieź mnie do domu.
- Oh, słońce. Jeszcze nie. A teraz chodź spać.
Stałam wciąż nie ruszając się, tak jakby nic do mnie nie powiedział. Westchnął ze zrezygnowania i łapiąc mnie za nadgarstek, pociągnął w górę schodów. Wepchnął mnie do pokoju i zamknął drzwi na klucz.
- Wypuść mnie stąd - warknęłam.
Klucz znalazł sie w jego bokserkach, ten wyzwał mnie do tego, abym wyciągnęła stamtąd klucz i wyszła sobie. Pokręciłam głową z dezaprobatą. Nie włożeń tam ręki choćbym nie wiem co.
- Bluzka czy bluza? - zapytał gdy wyjął obie rzeczy.
- Bluzka - zrezygnowana odpuściłam i postanowiłam, że spędze tutaj tą noc, a z samego rana wydostane sie stąd.
Podał mi ubranie i czekał chyba, aż przebiorę się przy nim. Nie ma mowy.
- Odwróć się.
- Kochanie...
- Odwróć. Się. - przerwałam mu.
Posłusznie wykonał moje polecenie, a ja w tym czasie zmagałam się z sukienką i założeniem koszulki, którą dostałam od bruneta.
- Jak masz na imię? - zapytałam, bo wciąż nie znałam imienia mężczyzny.
- Zayn. Zayn Malik.
Słyszałam już gdzieś to nazwisko, ale za chiny nie mogę przypomnieć sobie skąd. Położyłam się na łóżku po czym przykryłam kołdrą. Materac ugiął się co oznaczało, że Zayn położył sie obok mnie.
- Łapska przy sobie - odezwałam sie, gdy położył duże dłonie na mojej talii.
Nie posłuchał mnie, a nawet przybliżył mnie do siebie. Zezłoszczona uderzyłam go łokciem w klatke piersiowom. Nic. Westchnęłam zrezygnowana i tym razem to ja odpuściłam. Zamknęłam oczy i szybko zasnęłam.

- Wstawaj - szturchnęła mnie Lauren. Ale miała chyba chrypkę po wczorajszym.
- Jeszcze 5 minut.
- Megan - męski głos odezwał się i od razu wszystko sobie przypomniałam. To nie Lauren, a Zayn. Podniosłam gwałtownie głowę czego pożałowałam, bo kac dał o sobie znać. Z jękiem opadłam ponownie na poduszkę. 
- Masz tabletki - wskazał na szafke nocną, gdzie znajdowały sie dwie okrągłe pastylki i szklanka wody. Z wahanie sięgnęłam po lek i połknęłam. Gdy Malik poszedł do łazienki miałam możliwość przyjrzenia sie jego pokoju, który był koloru szarego z ciemnymi panelami i białymi meblami. Łóżko było duże z czarną pościelą, a na przeciwko niego wisiał średniej wielkości telewizor. Wstałam i podeszłam do drzwi, lecz te były zamknięte. 
- Gdzie sie wybierasz?
- Chce stąd wyjść.
Podszedł do drzwi, a następnie, kluczem, otworzył je. Wyszedł pierwszy, więc pokierowałam się za nim w dół schodów. Po drodze zauważyłam kilka obrazów i nawet zdjęć. 
- Tosty? - zapytał, gdy byliśmy już w kuchni.
Kiwnęłam głową zgadzając sie na to.
Usiadłam na białym stołku przy wysepce. Zayn włożył chleb do tostera, a ja pilnowałam, aby nie wystraszyć się kiedy tosty wyskoczą. Oczywiście nie udało sie. Zawsze podskakuje ze strachu. Czarnowłosy zaśmiał sie, a następnie ponownie włożył kromki chleba na drugą porcje. Z lodówki wyjął nutelle po czym postawił na wysepce wraz z tostami i nożem do smarowania. W milczeniu zjedliśmy śniadanie.
- Teraz możesz mnie już odwieźć do domu?
- Oh kochanie. Nie tak szybko.
- Zayn ja mam prace i przyjaciółka będzie sie martwić. Musze wracać - wytłumaczyłam.
- Nie mój problem. Zostajesz.
Ten mężczyzna do grobu mnie wpakuje. Jest takim idiotą. Nie mogę przecież tutaj zostać, bo jak Lauren zgłosi na policje moje zaginięcie to już nie będzie tak wesoło. A jak stracę prace? Musze jakoś wyżywić sie. Do tego dochodzą studia na które zbieram i za miesiąc mam ponownie szkołe. On nie może mnie przytrzymywać tutaj. 
Usiadłam obok niego na kanapie i wpatrzałam się w telewizor. Nic ciekawego. 
- Możesz dać mi jakieś spodenki? - zapytałam, gdy zorientowałam się, że nie mam nic na sobie prócz majtek, stanika i za dużej koszulki.
- Ale mi tak pasuje.
- Lecz mi nie.
Przysunął sie i bez żadnego zapytania położył swoją dłoń na moim udzie, kierując ją w górę. Strzepnęłam ją, niestety on nie poddawał sie, aż dotarł do moich majtek. Ponownie chciałam odtrącić go, lecz tym razem naparł na mnie, tak, że położyłam sie na kanapie, a on na mnie. Mimo że szarpałam sie on nie przestawał, aż dobrał sie do moich majtek. W tedy dopiero kopnęłam go w krocze. Zaklną i odsunął sie. Szybko wstałam i pobiegłam na góre. 




________________________

Kolejny poprawiony rozdział. 
A to już dzisiaj 5 lat One Direction

Każdy kto przeczytał niech skomentuje. Albo jakąś uwage wyrazi.

5 komentarzy:

  1. Zaisty ten rozdział mam nadzieję,że następne będą coraz lepsze i ciekawsze jakby co to nie mówię,że ten jest zły. Jest wręcz z******ty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuper rozdział, Zayn taki brutal xDD. Jego motto to: ''Zayn chce, Zayn ma'' xDD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię to! :)
    Będę czytać. Pozdrawiam. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne...czytałam tamtą część i bardzo mi się podobała. tak się wciągnęłam że nie mogłam przestać, a teraz czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam do mnie : http://www.ineddyounow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon by
InginiaXoXo